niedziela, 7 czerwca 2015

Kozłówka w telegraficznym skrócie

      Jak wcześniej pisałam, sezon kozłowiecki został przeze mnie otwarty. Dziś Was oprowadzę po posiadłości w telegraficznym skrócie. 
Od bramy widać majestatyczny budynek od strony najbardziej reprezentatywnej.
 Na trawniku przed pałacem paw zawsze wita zwiedzających.
Po lewej i prawej stronie budynki dla służby, w ich oknach zdjęcia członków rodu Zamojskich, ich gości oraz służących.
 W ostatnim oknie zdjęcie kardynała Wyszyńskiego, który gościł w zamku.
      W jednym z okien zdjęcie pierwszego Ordynata Konstantego Zamojskiego, który pozostawił Kozłówkę w stanie w jakim dziś ją podziwiamy. Zmarł bezpotomnie  w 1923r i przekazał posiadłość bratu stryjecznemu  Adamowi Zamojskiemu.
 Na głównych drzwiach wejściowych widnieje herb rodu Zamojskich.
Pomyślcie tylko ile osób zacnych dotykało tą gałkę przez 100 ostatnich lat.
Oblicze zamku od struny ogrodu. Ogród jest otoczony starym parkiem, gdzie miło jest posiedzieć na ławeczce w chłodzie.
Idąc na prawo widać w głębi Kaplicę z lat 1903-1910, zaprojektowaną na wzór kaplicy królewskiej w Wersalu. Obok brzozowy krzyż. Jest to grób Adama Zamojskiego II Ordynata i jego żony Marii z Potockich. 
Po ich śmierci Kozłówkę dziedziczył ich syn Aleksander, który w czasie wojny został osadzony w obozie koncentracyjnym. Skolei jego żona Jadwiga z Brzozowskich z dziećmi przed zbliżającym się frontem wyjechała do Warszawy. Po wojnie cała rodzina wyemigrowała do Kanady. 
Niedawno zakończyła się ugodą sprawa sądowa. Rodzina Zamojskich otrzymała stosunkowo nieduże odszkodowanie i prawo odpoczywania w rodzinnej rezydencji, a pieczę nad Kozłówką przejęły władze Lublina.

Otwarte drzwi do kaplicy zapraszają do środka.
Wnętrze kaplicy.
Pomnik matki rodu Zamojskich,  Zofii z domu Czartoryskiej. Obrazy z jej podobizną można znaleźć kilka razy w zamku. Pamiętam też, że w Łańcucie (siedzibie Czartoryskich) wisi jej podobizna. Należy wspomieć, iż Zofia w owych czasach uchodziła za najpiękniejszą kobietę w Europie.

     Kozłówka jest muzeum na bardzo wysokim poziomie pod wieloma względami. Pewnie narażę się co niektórym, ale nie była bym sobą gdybym nie nawiązała przy okazji do innego muzeum. Odwiedziłam ostatnio Wilanów i jestem rozczarowana. Powinien być wizytówką polskich muzeów, ale niestety trudno tak o nim powiedzieć. O ile w środku muzeum spełnia swoją rolę to na zewnątrz, porażka. W dzieciństwie, dzięki swojej cioci Marii M. odwiedzałam często Wilanów, Łazienki i Królikarnię. W mojej pamięci Wilanów wypadał wtedy dużo lepiej. Dziś pozostały tylko resztki tego ogrodu, żałosna fontanna, stare asfaltowe alejki.  Wszystko w około jakby to samo co kiedyś ale takie inne, martwe. Trudno jest usiąść w lecie w tym zaniedbanym ogrodzie bo słońce świeci niemiłosiernie i nigdzie nie można znaleźć choć troszkę cienia. Oprócz żywopłotów to nic w nim nie ma. Kwiatki pożal się Boże. Widać ewidentnie, że nikt nie ma spójnej koncepcji na otoczenie pałacu. Zastanawia mnie też, kto wpadł na pomysł, żeby wymalować elewację na tak pomarańczowy kolor. Myślę, że włodarze Wilanowa powinni pojeździć po muzeach europejskich  i zobaczyć jakie są dziś standardy. Przypominam, że to była siedziba królewska, a to zobowiązuje. Mam nadzieję, że moja krytyka będzie konstruktywna w imię dobra nas wszystkich.
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz1.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz2.html

1 komentarz:

  1. Piękne dzięki za relację z Kozłówki. Odwiedziłam ją kilka lat temu i do tej pory trwam w zachwycie. Oprowadzała nas fantastyczna pani, to jej zasługa, że było to dla nas wspaniałe i niezapomniane przeżycie.
    Serdeczności - Małgorzata

    OdpowiedzUsuń