Podróżując po Śląsku zakotwiczyłam w Wałbrzychu w Dworku Adamski. Była to świetna baza wypadowa. Dodatkowo w bliskim sąsiedztwie Książa. Pensjonat nafaszerowany starociami, to moje klimaty.Właściciel od razu przypadł mi do gustu. Po pierwsze, miał podobne zainteresowania, po drugie dobrze karmił. Pogawędki z gospodarzem to obowiązkowy punkt pobytu w tym hotelu, a poranne śniadania z gośćmi mogą nasunąć pomysły na kierunki zwiedzania.
Oprócz licznych starych obrazów, bibelotów i mebli nie dało się nie zauważyć, że gospodarz jest kolekcjonerem szklanych ryb. Dowiedziałam się, że te atrybuty czasów PRL bywają różnej narodowości. Nigdy w życiu nie zwracałam na nie uwagi i jestem zdziwiona że przypadły mi tak do gustu, zwłaszcza ta złota i różowa. Raz mi się zdarzyło polubić paskudztwa, mam na myśli moje spaniele. Drugim razem nikogo nie zaskoczę.
Oczywiście nie była bym sobą, co tu mamy Carl Kristel (sygnatura 1925-1945)
Muszę nadrobić zaległości stąd taki wysyp wpisów. Ciągle wakacjuje i mam okazjonalny dostęp do komputera. Mam nadzieję że zrelacjonuje Wam swoje wyjazdy wakacyjne przed kolejną wyprawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz