wtorek, 23 grudnia 2014

Boże Narodzenie z lat 20. XX wieku

Pragnę Wam złożyć
 najserdeczniejsze życzenia szczęśliwych i radosnych
 Świąt Bożego Narodzenia 
oraz
wszelkiej pomyślności i sukcesów  
w nadchodzącym 2015 roku
wraz z podziękowaniami
za dotychczasowe zainteresowanie moim blogiem. 
 Lawendowy Zagajnik



 Kompendium wiedzy o  dawnych tradycjach i zwyczajach  jest wydana przez Muzeum Zamoyskich w Kozłówce w roku 1998 publikacja „Kozłówka w moich wspomnieniach”. Jej autorem jest Antoni Belina-Brzozowski, brat ostatniej właścicielki Kozłówki, Jadwigi z Brzozowskich Zamoyskiej. Z okazji zbliżających się świąt sięgnijmy po ich opis sprzed blisko 100 lat.
„Te niezapomniane Boże Narodzenia celebrowane z całą tradycją. Wszyscy ubrani świątecznie oczekiwali przybycia kolędników, by następnie przejść do teatru, gdzie sala była dosłownie wypchana całą służbą domową i folwarczną. Przy stołach zastawionych jedzeniem w atmosferze nadzwyczaj rodzinnej wystawiano na podium szopkę graną częściowo przez nas, a częściowo przez dzieci i dorosłych z folwarku. Tego dnia kolację wigilijną podawano o ósmej wieczorem. Stół aż uginał się od świątecznych potraw. Świeczniki rzucały ciepłe światło na biały obrus, srebro i kryształy. Po tradycyjnym dzieleniu się opłatkiem w małym salonie goście przechodzili do jadalnego, gdzie służba domowa w świątecznych ubraniach podawała potrawy, od zupy grzybowej począwszy, poprzez różnego rodzaju ryby, sałaty, kończąc na kompotach, kutii i tych okropnych kluskach z makiem. Ciotka Marynka [Maria Zamoyska, II ordynatowa] i wuj Adam [II ordynat kozłowiecki] po krótkim pacierzu rozpoczynali tę ceremonię, która trwała prawie aż do dziesiątej wieczór. Choinka w małym salonie tonęła w glorii łańcuchów, świecidełek i świec. Wszyscy śpiewali kolędy, których głos rozchodził się po pałacu. Pod choinką, nie kończące się, zapakowane w kolorowe papiery prezenty, które podawano domownikom i gościom. Około jedenastej wieczorem od zasypanego śniegiem tarasu ogrodowego przychodziły dzieci z folwarku czy wsi. Drzwi otwierano i Ciocia Marynka w asyście gości rozdawała cukierki i ciasteczka. Osobno w stołowym obydwoje wujostwo rozdawali prezenty służbie domowej i ich rodzinom. O dwunastej w nocy wszyscy szli do kaplicy na Pasterkę. Ksiądz z Kamionki celebrował Mszę świętą, a organista wygrywał z całą mocą kolędy, wtórując śpiewom. (…) Natomiast Nowy Rok był obchodzony inaczej. Mszę świętą odprawiano o dziewiątej rano, sumę o jedenastej, przy zupełnie zapakowanej ludźmi kaplicy. Obiad składał się z zimnych potraw, jak wspaniałe wędliny z dzika czy sarny i różnych sałat. Dalej panowała świąteczna, rodzinna atmosfera. Cała służba domowa była zwolniona z zajęć, a zimny bufet stał na stole i goście, kiedy chcieli, korzystali z jedzenia.”
    Skoro wśród świątecznych smakołyków pojawiły się „okropne” kluski z makiem, to – posiłkując się przedwojennymi książkami kucharskimi – podajemy na nie przepis: pół kilograma maku sparzyć wrzątkiem, a następnie potrzymać w wodzie przez 12 godzin. Namoczony mak dwukrotnie przepuścić przez maszynkę, a następnie utrzeć z jedną szklanką miodu. Do masy dodać jedną szklankę słodkiej śmietanki, rodzynki i kilka utłuczonych migdałów. Masę makową połączyć z ugotowanymi wcześniej kluskami, zaś całość – dać na chłód. Podobno potrawa jest najsmaczniejsza, kiedy jest serwowana po „wyleżakowaniu” w piwniczce lub lodówce.

„Nowocześniejszą” formą dania mogą być makagigi. Do ich wykonania potrzebna jest jedna szklanka maku, pół szklanki drobno pokrojonych migdałów bez skórki, jedna szklanka miodu i trzy czwarte szklanki cukru. Cukier i miód należy gotować na małym ogniu, aż do lekkiego zrumienienia. Do masy dodać mak i migdały i nadal gotować – do zgęstnienia masy. Następnie ciepłą masę wyłożyć na pergamin i rozwałkować. Pokroić na małe kwadraty i odstawić do lodówki na 12 godzin.






wtorek, 16 grudnia 2014

Pozdrowienia dla Muzeum w Kozłówce

  W dzisiejszym poście trochę prywaty. Chciałam bardzo podziękować za przepiękne publikacje albumowe, które otrzymałam od z Muzeum w Kozłówce. Jest mi tym bardziej miło, że jest to muzeum o charakterze pałacowym, które upodobałam sobie najbardziej.  Mogłam bym tam przebywać nie wiem jak długo i zawsze wydaje się  mi, że to zbyt mało. Tam jeżdżę z rodziną bliższą i dalszą, tam też wożę swoich znajomych i zawsze zachwytów  nie ma końca.
  Okres jest przedświąteczny i w każdym domu pracy nie brakuje, jednak ja wzięłam sobie dziś urlop, po to by móc nacieszyć oczy pięknymi albumami. 
  Pałac w Kozłówce to takie niezwykłe miejsce, do którego jedzie się przez bardzo spokojne okolice. Po drodze mija się niewiele aut a po dotarciu na miejsce widzi się cały parking samochodów i autokarów, które nie wiadomo którędy przyjechały  oraz spacerujących dokoła muzeum ludzi. Zwłaszcza w letnich miesiącach. Samo muzeum robi  dość niezwykłe wrażenie w tak niepozornej okolicy, zwłaszcza na tych, którzy są po raz pierwszy.
Jestem miłośnikiem takich miejsc ale nie spotkałam drugiego na takim poziomie jak Kozłówka. Pamiętam jak  parę lat temu miałam marzenie zobaczyć jeden z bardziej znanych pałaców  w woj.wielkopolskim i pamiętam jak dziś, jak rozczarowana wychodząc z niego rzekłam "umywa się przy Kozłówce ". W tym roku byłam z kolei w jednym ze znanych muzeów w woj. podkarpackim i wychodząc rzekłam " umywa się przy Kozłówce".
Po pierwsze muzeum jest bogate w zbiory różnego charakteru. Co usiłowałam pokazać w swoich wcześniejszych postach. Chcemy zobaczyć zbiory malarstwa -są, chcemy zobaczyć ciekawą ceramikę od fajansu do porcelany-są,  chcemy zobaczyć  ciekawe piece-są , ciekawe oświetlenie-jest, oryginalne szkło użytkowe- jest, platery i srebra też są, nawet trofea myśliwskie też się znajdą. Właściwie mogłabym  jeszcze wymieniać ale to trzeba zobaczyć osobiście. Pałac wygląda tak jak by po dziś dzień zamieszkiwał w nim właściciel o czym świadczą np. nakryte zastawami stoły.
Po drugie  i tu zwracam się do wszystkich zacnych osób, które administrują muzeami, drodzy Państwo mamy XXI wiek wszystkie dziedziny życia się rozwinęły i powinno to dotyczyć też takich obiektów jak muzea. Wzorowym przykładem jest Kozłówka. Tam nikt nie broni turystom robić zdjęć, ba nawet można wejść sobie na stronę muzeum i spacerować wirtualnie. Muzeum może również się pochwalić sporym dorobkiem publikacji na swój temat. Bez obawy ludzie, którzy chcą naprawdę odwiedzić muzea nie zaspokoją się fotkami czy internetem, oni chcą przyjść i osobiście przyjrzeć się obiektom, którymi są zainteresowani. Nie wyobrażam sobie lepszej promocji jak możliwość wirtualnego zajrzenia do muzeum, choćby zobaczyć jedynie namiastkę eksponatów. Oprócz tego muzeum powinno robić dobre wrażanie jakością eksponatów i czystością wnętrz. Niestety zdarzało się mi wyjść z mieszanymi uczuciami z pałacowych przestworzy niektórych muzeów, co trochę mnie dziwi w dobie takich możliwości konserwatorskich. Uszkodzone porcelany można odtworzyć, sama w domu mam takie, które musiały być reperowane.
     Reasumując, ja postrzegam Kozłówkę jako perłę Lubelszczyzny jej niebagatelna historia i dopieszczony wygląd wewnątrz i na zewnątrz oraz podejście do zwiedzających jest na miarę wieku w którym żyjemy.
    I z tego miejsca chciałam pozdrowić wszystkich pracowników Kozłówki i osoby, które pracują na jej sukces,  przy okazji życzę im wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Serdecznie Państwa pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za pamięć.     


 http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz1.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz2.html
dla chętnych parę publikacji
http://www.lubartowiak.com.pl/tag/muzeum-zamoyskich-w-kozlowce/

niedziela, 14 grudnia 2014

Porcelana Bogucice dla sąsiada

   Dziś temat związany z dwoma niedźwiadkami w tle. Sprawa zaczęła się niepozornie. O 21 godzinie wróciliśmy do mieszkania i mały szok, nie możemy wejść do domu. Drzwi antywłamaniowe (znanej firmy), balkon obudowany włóknem węglowym i zamek, który ani w jedną, ani w drugą nie drgnie. Wiec po szamotaniu się z zamkiem zapukałam do sąsiada poszukując ślusarza w okolicy.  Nie będę zanudzać Was dalej  tą opowieścią. W czasie kiedy mąż czekał na fachowca zostałam zaproszona na herbatę do sąsiadów.
   No i nikogo nie zaskoczę w jakim kierunku poszła rozmowa.....
Sąsiedzi mają za szybką jak większość ludzi w tym kraju rodzinną porcelanę. Sąsiad włożył mi w ręce jednego z dwóch nie małych figur niedźwiedzia. Odruch mam taki, że zanim się przyjrzę porcelanie od góry, to muszę obejrzeć ją od dołu. W pierwszej chwili myślałam, że to Bolesławiec. Po przyjściu do domu wyciągnęłam publikację o Bolesławcu i zwątpiłam, nic nie wskazywało na to, że niedźwiedzie z Bolesławcem mają coś wspólnego. Więc po ustaleniu z czym mam do czynienia  postanowiłam swoim sąsiadom dedykować ten wpis, omawiając temat szerzej.
Ta sygnatura to Bogucice z okresu 1952-1993.
Figurka przedstawia siedzącego niedźwiedzia  proj. K.Bimlera.
   Omawiana przez mnie fabryka porcelany powstała w 1920 roku w Szopienicach na Górnym Śląsku. Nosiła nazwę Oberschlessische Porzellanfabrik Gebhardt & Barabasch. W tym samym roku została wykupiona przez Richarda Czudaya i jego braci. Fabryka ta produkowała porcelanę elektrotechniczną (izolatory do sieci elektrycznej)  i od 1921 roku nosiła nazwę Elektroporcelana S.A. Akcje fabryki wykupili w 1923 roku  spadkobiercy imperium Georga von Gische  a Richard Czuday został jej dyrektorem (do 1927, po konflikcie z zarządem spółki założył małą fabrykę porcelany w Bykowie).Na początku 1925 roku, produkcję przeniesiono do poważnie przebudowanych budynków po byłej fabryce pasz w Bogucicach. Zakład przyjął też nową nazwę: Fabryka Porcelany Giesche, a od 1929 roku  GIESCHE Fabryka Porcelany S.A.. Z różnymi perturbacjami firma doczekała wybuchu II wojny światowej, która zatrzymała jej rozwój. W latach 1939 do 1945 podlegała Niemieckiemu Związkowi Fabryk Porcelany w Berlinie a po zakończeniu wojny w 1945r została przejęta przez władze polskie. Od 1955 roku przyjęła nazwę Bogucice Fabryka Porcelany. Lata 1960-1976 to dobry  okres dla  zakładu, nastąpiło doinwestowanie produkcji, które przełożyło się na wysoką jakość wyrobów. Jednak  kolejne lata nie były już tak dobre. W 1994 roku fabryka została zamknięta a potem wykupiona przez spółkę Porcelana Śląska Sp. z o.o. i po wymianie pieców do wypalania oraz remoncie zakładu, wznowiła produkcję w 1995 roku.
   Obecnie Porcelana Śląska Sp. z o.o. już nie istnieje, ponieważ z powodu trudności finansowych ogłoszono jej upadłość. Jednakże w sklepach wciąż jeszcze można zakupić porcelanę sygnowaną znakiem fabryki z tym, że obecnie produkowana jest w różnych fabrykach porcelany w Polsce i za granicą a w Bogucicach już tylko zdobiona i sprzedawana jako Porcelana Bogucice.
    W 2012 roku kompleks historycznej fabryki porcelany został kupiony przez nową spółkę Porcelana Śląska. Swoje miejsce w tych murach znalazła również Fundacja Giesche, która organizuje w tym miejscu Park Przemysłowo-Technologiczny PORCELANA ŚLĄSKA PARK.
    Gische była jedną z najkrócej działających przed wojną liczących się fabryk porcelany. Jej wyroby były i są porównywane do wyrobów Fabryki Porcelany w Ćmielowie. Więcej postaram się Wam opowiedzieć przy okazji omawiania porcelany z okresu do 1945. Muszę tylko odszukać gdzie zadołowałam filiżankę Giesche z tego okresu.


piątek, 12 grudnia 2014

Choinka schabby chic.

 
 Wypakowałam dziś walizki z ozdobami świątecznymi a właściwie z ich częścią. W tym roku ubieramy choinkę na różowo, pistacjowo, srebrno i biało. Od jakiegoś czasu zbieram stare bombki ale szczerze powiedziawszy to rzadkość z uwagi na ich kruchą konstrukcję. Najbardziej urzekające są szklane ptaszki tych już się praktycznie nie spotka na starociach więc dokupiłam sobie parę nowych z puchatymi ogonami.
 
retro choinka

choinka na różowo



choinka na różowo

choinka na różowo

ozdoby choinkowe rękodzieło

choinka schabby chic

choinka na różowo

choinka na pistacjowo

 Na braderie spotkałam takie oto pomysłowe buteleczki. Można komuś fajny prezent pod choinkę zrobić.  
schabby chic

Pozdrawiam wszystkich czytelników. Następnym razem  będzie o porcelanie.

piątek, 5 grudnia 2014

Jak zrobić Mikołaja na Mikołajki?

    Ciężko idzie mi w tym roku z choinkowymi ozdobami. Szyszki, które pałętały się w pudle z bombkami, okazały się jedyną moją inspiracją.  Trzy lata temu zamówiłam sobie w sklepie internetowym kulki drewniane 2cm i 2,5cm. Te drugie do makaronowych aniołków są zbyt duże ale do średnich szyszek okazały się w sam raz. Taki Mikołaj jak na zdjęciach  składa się z niewielu elementów, wystarczy mieć szyszki, troszkę grubszego filcu, wyciory (biały, czerwony lub brązowy), plastikowe oczka. Do klejenia używam pistoletu, flamastrem maluję buźkę i różem do twarzy robię wypieki ludkowi.  Ot cała filozofia.
jak zrobiś mikołaja ozdoby choinkowe ręcznie robione

   Za to kulki 2cm  zużywam systematycznie na aniołki z makaronu, które cieszą się nie słabnącą popularnością. W tym roku aniołki były białe w poprzednich latach robiłam złote.  Z czego składa się taki aniołek, to każdy widzi dodam jedynie, że spódniczki można robić z różnych rzeczy. Ja osobiście kupuję materiałowe płatki (najlepiej w sklepach gdzie jest tzw. mydło i powidło), które przyklejam klejem w pistolecie. Klejem również na kulkach robię stróżki, które imitują włosy. Przed przyklejeniem spódniczek i nóg ze sznurka z perełkami maluję aniołki farbą w sprayu.
ozdoby choinkowe ręcznie robioneozdoby choinkowe ręcznie robione

W tym roku znalazłam ciekawy sznurek, z którego można robić fajne bombki. Obowiązkowo przyozdobić należy je świątecznymi akcentami jak np. wstążka w krateczkę.
bombki rękodziełoozdoby świąteczne z makaronu
 Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam, że w listopadzie rozkładam choinkę. Wynika to z faktu, że jak tego nie zrobię to mam bałagan w całym mieszkaniu. W tym roku najpierw zrobiłam ozdoby a potem była choinka, więc małe Mikołaje zawisły na aloesie a aniołki na kluczach od mebli.
ozdoby świąteczne rękodzieło

 
bombki rękodzieło
Teraz propozycja dla Celi i wszystkich co bawią w patchwork.
Robota na 10min a oko cieszy.


 
Mam nadzieję, że post ten będzie dla niektórych inspiracją.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

C.T. Altwasser bis.

  Jeśli czytacie mojego bloga to wiecie kim był Carl Tielsch. Okazuje się, że w mojej kolekcji filiżanek śląskich mam go najwięcej.  Bardzo lubię wzornictwo klasyczne, które jest zawsze na czasie. Tak też jest w przypadku pierwszej filiżanki, gdzie biała porcelana ozdobiona jedynie złoceniami dopasowuje się do wszystkiego.

tielsch porcelain
Jak na Stary Zdrój to malatura i kształt bardzo rzadkie. Sygnatura stosowana od 1875r do 1909r.
porzellain altwasser
Ostatni mój nabytek o bardzo charakterystycznym śląskim wzorze, który ujął mnie subtelnym wyglądem. Jest to jedna z moich ulubionych linii wzorów, które cechują się pastelowymi wręcz landrynkowymi kolorami zwykle z kwiatowym delikatnym motywem oraz opaski w jasnych odcieniach np. błękitu, pistacji, turkusu.  Dekorację uzupełniają cienkie złocone paski. 
ct porzellain
Sygnatura pochodzi podobnie jak poprzednia z końca XIXw. Na filiżance jest ona bardzo rozmyta.

Stara fotografia Altwasser na której widać Fabrykę Porcelany C.Tielscha (dwa wysokie kominy i część budynków po lewej).
Dzięki starym fotografiom możecie zobaczyć fabrykę C.Tielscha oraz jego posiadłości.
http://walbrzych.fotopolska.eu/Walbrzych/b19444,Fabryka_Porcelany_Walbrzych_SA.html
http://www.palac.walbrzych.pl/historia.html


Do poczytania zamieszczam linki wcześniejszych postów :
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/porcelana-slaska-cz-2.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/10/porcelana-ct-altwasser-stary-zdroj.html

czwartek, 27 listopada 2014

GLASS ART NOUVEAU

Witam, dziś w nietypowej jak dla mnie tematyce tj. szkło artystyczne. Szklane przedmioty XIX i XX wieku  niesamowicie ewaluowały, podobnie jak ceramika o której pisałam w postach związanych z Muzeum w Bolesławcu . Tym najbardziej płodnym okresem była secesja, w której eksperymentowano z strukturą szkła i sposobami jego zdobienia. Patrząc na techniki powstawania i ceny niektórych przedmiotów szklanych nie mogę oprzeć się wrażeniu, że szklane dzbany np. E.Galle  czy braci Daum to prawdziwe dzieła sztuki równorzędne z malarstwem, których ceny dochodzą  nawet do kilku tysięcy euro. Pewnie nie każdy wie, że w tym okresie zagłębiem szklanej twórczości była Francja oraz Czechy. 
W Polsce w XIX w szkłem zajmowała się huta w Piechowicach koło Jeleniej Góry oraz huta w Szklarskiej Porębie. Ta druga miała wysokie uznanie w Europie co potwierdza złoty medal w Paryżu w 1900r. Również pod koniec XIX w powstają huta Niemen na Wileńszczyźnie oraz Hortensja w Piotrkowie Trybunalskim.
Dzban na pierwszej fotografii przywiozłam tak całkiem przypadkiem  z Francji.  Moją uwagę zwróciły te kwiaty, które skojarzyłam z łąką i sama nie wiedziałam po co mi ten flakon ale nie mogłam mu się oprzeć no i jest.  Według mnie to szkło czeskie pokryte emalią, które wyszło najprawdopodobniej z huty "Meyers Naffe" (proj.K.Moser) na początku XX w.  Podobne zdobienia widziałam również w  śląskiej hucie Piechowice.
glass art nouveau
Dla przykładu znalazłam w internecie inny dzbanek z fabryki czeskiej. Powstanie jego szacuję się na 1900rok.

 
Jak zwykle Pan Bukowski w tej kwestii też ma coś do powiedzenia. 
 

środa, 19 listopada 2014

GOBELINOWE BOMBKI

Choinki czas nadchodzi, więc temat bombek znów powraca. Dziś moje wynalazki. Pierwsza to bombka, którą zrobiłam dla siebie z tkanego złotą nitką gobelinowego materiału. Wycięłam z niego najbardziej bogato zdobione części w kształcie pasów. Owinęłam nimi na krzyż dużą styropianową kulę. Resztę uzupełniłam cekinami. Kokarda po perfumach ze znanej perfumerii i bombka gotowa.

bombki rękodzieło
W tym roku przygotowałam sobie do roboty dużą bombkę z taśmy ozdobionej cekinami ale nie mam do niej natchnienia. Jak sobie pomyślę, że około  tygodnia będę musiała ją robić, to niech jeszcze poleży może zrobię ją w przyszłym roku.
bombki patchworkowe
To wszystkie materiały, które uzbierałam. Czarny gobelinowy materiał czeka aż zakupię sobie biała choinkę. 
Bardzo żałuję, że nie zrobiłam w tamtym roku zdjęcia bombkom 4XXL ( największe jakie tylko są ). Dostałam dwa sari, nie bardzo wiedziałam do czego je wykorzystać. Po niedługim namyśle postanowiłam odciąć od czerwono-turkusowego cieńsze brzegi, które wyglądały jak bogato zdobiona taśma/pasmanteria. Zasada  zrobiona bombki była taka sama jak mojej turkusowej. Jednak przy tej wielkości bombek trzeba sobie maksymalnie ułatwiać. Więc uzupełniałam cekinami ok.6mm, które wbijałam szpilkami florystycznymi. Szpilki krawieckie niestety mają w tym wypadku zbyt małe główki. Można się pokusić nakładać małe koraliki na mniejsze szpilki, tak by cekin nie przelatywał. Jednak to bardzo mozolna robota. No i trzeba się zaopatrzyć w drewniany młoteczek lub naparstek po to by oszczędzić palce. 
Na koniec bombka zawijana włóczką i przełożoną koronką, którą wcześniej pomalowałam  razem z guzikami na złoto lakierem samochodowym w sprayu. Dodałam papierowy sznurek ze złotą nitką i bombka gotowa.
 
bombki ze sznurka
 

poniedziałek, 17 listopada 2014

PORCELANA POLSKA WAWEL

  Znowu przynudzę o porcelanie polskiej. Tym razem znacznie młodszej. Pamiętacie pewnie mój pierwszy  wpis na temat porcelany śląskiej a ściślej, manufaktury KPM – Krister Porzellan Manufaktur  powstałej w 1831 r.
Przypomnę, że II Wojna Światowa zakończyła się we wrześniu 1945r ale w Europie     8 maja 1945.  
  "KPM – Krister Porzellan Manufaktur funkcjonowała nieprzerwanie do 5 maja 1945 roku. 8 maja została przejęta przez władze polskie, a już 11 maja 1945 roku wznowiła produkcję z pomocą niemieckich fachowców, którzy do ich wydalenia z Polski przyuczali polskich pracowników. Zmieniono nazwę firmy na Zakłady Porcelany Stołowej "KRZYSZTOF", stosując na wyrobach dotychczasową sygnaturę fabryki Kristera z dopiskiem >made in poland<.

  Od 1952 roku znakiem firmowym fabryki został: WAWEL i pod nazwą Fabryka Porcelany KRZYSZTOF kontynuowała produkcję jako przedsiębiorstwo państwowe do 1995 roku. Po tym okresie nastąpiła reprywatyzacja i przekształcenie zakładu w spółkę akcyjną Fabryka Porcelany "KRZYSZTOF" S.A.. " (cytat zaczerpnięty z sygnatury24)
  Ostatnia zmiana właściciela miała miejsce w 2010 r., a nazwę firmy zmieniono  na Porcelana Krzysztof Sp. z o.o.
Z sentymentu dla tego wzoru ( jest to moja druga w tym stylu) nabyłam sobie oto taką filiżankę. Friederike jest w bardzo różnej malaturze. Moja jest kobaltowa, nie powinno nikogo to  zdziwić kto zna moje preferencje, są również ciemno zielone, czarne, białe itd. Dla kontrastu pokazuje ponownie zdjęcie z Książa gdzie wyeksponowano Friederike  w kolorze rudo brązowym. Mogę się założyć, że w wielu domach zachowały się tego rodzaju serwisy i do dziś stoją za  tzw. szybką. Cena polskiej PRL-wskiej porcelany nie jest porażająca  więc można nabyć ją nawet za niewielkie pieniądze.
WAWEL PORCELANA

WAWEL PORCELANA

carl Kristel
Do poczytania załączam linka do historii zakładu po 2010r opowiedzianej przez samych obecnych właścicieli.
http://www.porcelana-kristoff.pl/uploads/pliki/wysokieobcasy.pdf
lub
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,12441208,Kristoff.html

wtorek, 11 listopada 2014

KORZEC I PORCELANA

  Wprawdzie porcelana o której dziś mam zamiar napisać jest praktycznie nie osiągalna. powody takiego stanu rzeczy są dwa. Pierwszy to brak jej na rynku co czyni ją unikatową, znajduje się głównie w zasobach muzealnych. Drugi powód nie rozerwalnie związany z pierwszym jej bardzo wysoka cena, która przekracza możliwości przeciętnego Polaka.
Znakiem charakterystycznym tej manufaktury jest sygnatura, która początkowo była napisem Korzec, następnie przeistoczyła się w Oko Opatrzności lub połączenie obu tych sygnatur.
  Pierwszą polską manufakturę porcelany zawdzięczamy Józefowi Klemensowi Czartoryskiemu. Magnat założył w 1784 r. na wschodzie Rzeczpospolitej fabrykę fajansu w Korcu na Wołyniu, która od 1790 r. produkowała już porcelanę. W tym  czasie liczebność pracowników wzrosła do około 1000 osób. Prowadzenie wytwórni powierzono Franciszkowi i Michałowi Mezerom.
Dzięki tym samym pokładom glinki kaolinowej, z których korzystała fabryka korecka, Michał Mezer założył w 1803r  wytwórnię w Baranówce zaś jego brat Franciszek działając na zamówienie Aleksandra Augusta Zamoyskiego utworzył w 1794 r. fabrykę w Tomaszowie Lubelskim.
W nocy z 1 na 2 stycznia 1797 roku, wielki pożar zniszczył ogromne zapasy materiałów, piece do wypalania porcelany i fajansu, dwa składy gotowych wyrobów, a także malarnię z całym zapasem najpiękniejszych wzorów saskich, francuskich i chińskich, warsztaty, formy i narzędzia.
Fabrykę w Korcu odbudowano dopiero ok. 1800 roku. Sprowadzono do niej z Sevres na stanowisko dyrektora, francuza Mérauda, którego potem zastąpiono innym francuzem - Petion.
W 1810 roku zmarł założyciel manufaktury koreckiej, książę Józef Klemens Czartoryski. Nie zachwiało to jednak równowagi dobrze prosperującej fabryki. Petion okazał się być dobrym zarządcą fabryki do roku 1828, a więc ponad 20 lat. Okres pod zarządem francuzów cechowała wysoka jakość techniczna wyrobów oraz bogactwo motywów dekoracyjnych. Produkowano przedmioty wytworne i eleganckie - luksusowe zastawy stołowe, komplety kawowe, żardiniery, patery, koszyki, kałamarze, lichtarze, a także naczynia aptekarskie. W zdobnictwie dominowały motywy kwiatowe i owocowe oraz reprezentacyjne miniatury malowane na wazonach.
Po tym okresie prosperity przyszedł gorszy czas dla fabryki. Jakość wyrobów bardzo się pogorszyła, a działania wojenne Powstania Listopadowego powodowały przerwy w produkcji. Ostatecznie w 1832 roku zamknięto fabrykę w Korcu.
 
Wazka typu “kantharos”, Korzec, ok. 1815 r.
 
Forma przejęta z antyku, ukazuje półkuliste naczynie w środku bogato złocone. W widniejących na zewnątrz tarczach znajdują się monogramy Klementyny Czartoryskiej (córki założyciela manufaktury w Korcu – Józefa Klemensa) i jej męża księcia Eustachego Sanguszki. W polskich zbiorach muzealnych, podobna wazka znajduje się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.
Dzięki małżeństwu Eustachego Sanguszki, tak wiele naczyń posiada herb rodowy Sanguszków. Po drugiej wojnie światowej, w 1945 roku, kolekcja ta została przejęta do Muzeum w Tarnowie, bezpośrednio z pałacu w Gumniskach, ostatniej siedziby książąt Sanguszków. W tarnowskiej  muzealnej kolekcji Korca znajduję się 450 pozycji inwentarzowych

Muzeum Narodowe w Krakowie posiada również duży zbiór koreckiej  porcelany
 


 
Para waz porcelanowych zdobionych motywem kwiatowym
Korzec, około 1800rok.
 
 
Znalazłam bloga, który podjął  dzisiejszą tematykę w zakresie wartości  przedmiotów pochodzących z Korca. Publikacja pozwoli Wam uzmysłowić sobie jakimi środkami finansowymi trzeba dysponować, żeby móc nabyć np. talerzyk z Korca.
http://stricteblog.blogspot.com/2010/07/koreckie-oko-opatrznosci.html

Przy zakupie porcelany koreckiej należy być ostrożnym, ponieważ już od XIXw była kopiowana. Najczęściej podrabiała Korzec Fabryka w Brodach (1884-1914). Myślę, że pewność jedynie da doświadczona ekspertyza znawcy tego tematu, który zweryfikuje jakość szkliwa, kolorystykę itp.

Na koniec jak zwykle polecam felieton antykwariusza Bukwskiego
http://antykibukowski.pl/felietony/zobacz/119.xhtml