wtorek, 23 czerwca 2015

Secesyjne filiżanki

  Niedawno odwiedziłam Muzeum secesji w Płocku. Zmieniło się od ostatniej mojej wizyty, gdyż można robić tam obecnie zdjęcia. Dzięki temu, mogę się z Wami podzielić swoimi wrażeniami. Już zdarzyło mi się na swoim blogu apelować do muzealników o umożliwienie fotografowania zbiorów. Fajnie, że muzea chcą iść do przodu a nie pozostawać w duchu czasu PRL-u.
   Wróćmy do Płocka. Jeśli ktoś jest zainteresowany secesją, to tam jest sama jej esencja. Secesją kipią wszystkie sale wystawowe poświęcone szeroko rozumianemu rzemiosłu. Jest tam bogaty zbiór biżuterii, naczyń platerowanych, szkła, bibelotów, ceramiki oraz mojej ukochanej porcelany itp. Bogactwo tego muzeum "powala na kolana". Nie dziwi mnie fakt, że publikacje o tematyce secesyjnej ilustruje się zbiorami z Płocka. Tam z nadmiaru wrażeń dostaję mętliku. Zawsze chcę zobaczyć wszytko, ale to nie jest możliwe.
Ponieważ rozmiary i rozmaitość zbiorów nie pozwala mi się zmieścić w jednym poście więc podzieliłam wpisy na części. Dziś półka pełna porcelanowych filiżanek.

  Dwie pierwsze filiżanki to Fabryka Porcelany Rosenthal (Niemcy, Selb). Filiżanki pochodzą z początku XXw. Malatura i kształty to czysta secesja.
porcelana rosenthal

rosenthal porcelana
Kolejna filiżanka pochodzi z Limoges Francja, początek XXw.
limoges porcelana
Filiżanka wśród zacnego grona niepozorna ale myślę, że wśród Polaków pożądana. To element serwisu z Ćmielowa Druccy-Lubeccy z okresu 1900-1920r.
ćmielów porcelana
 Teraz trochę po królewsku prosto z Berlina KPM Adolf Flad z okresu 1881-1937.porzellan kpm
Tu również KPM Adolfa Flada
porzellan berlin
 Dla odmiany Czechy Karlsbad (początek XXw)porzellan karlsbad
Fabryka porcelany Kuzniecow , Rosja XXw.
porzellan kuzniecow
Julius Konrad Hantschel wzór "Krokus", Miśnia 1896r. Już kiedyś wspominałam o  secesyjnych serwisach z Miśni.
 meissen porzellan

http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2015/01/art-nouveau-meissen.html




czwartek, 18 czerwca 2015

Moser & Ząbkowice

     Dziś nie będzie mowy o porcelanie. Dziś trochę o szkiełkach. To małe puzderko to prawdopodobnie Czechy Bohemia a dokładniej wygląda na Moser. Nie znam się za specjalnie na szkłach ale wydaje mi się, że to koniec XIX w. Turkusowe szkło pokryte emalią dopasowało się do mojej cukiernicy/patery z Ząbkowic. Patera jest dość duża i służy nam na cukierki.


W internecie szperając znalazłam bardzo podobny wyrób.
dla zainteresowanych

czwartek, 11 czerwca 2015

Porcelana Gal Anonim cz 1


  Dziś porcelana z serii Gal-Anonim tzn. nie wiem jaka. Wiem, że jest stara, ręcznie malowana i więcej nic. Czasem kupuję nieoznakowaną porcelanę i wtedy tylko cena i walory estetyczne biorą górę. Filiżanka na dzisiejszym zdjęciu ma dość typową malaturę, znaną z Miśni czy Drezna. Ale...o kupnie zdecydował kształt tego wyrobu a dokładniej uszko filiżanki. Wydało mi się na tyle intrygujące, że aż  "grzechu" warte. Mam ją od dłuższego czasu ale jeszcze nie udało mi się ustalić, która z manufaktur robiła tak charakterystyczny wyrób.
porcelain meissen


porcelain love story


   Na koniec dodam, że cena porcelany wiele się ma od tego z jakiej jest manufaktury. Nie dajcie sobie wmówić , że brak sygnatury nie ma wpływu na cenę. Ma i to bardzo dużą. Pewne jest jedno, brak sygnatury daje możliwość poważnych negocjacji. Pan Bukowski w jednym ze swoich felietonów poruszył też ten temat. 

ps. z 12.06.2015
   Szukajcie a znajdziecie. Przy okazji tego posta pogrzebałam w internecie i co znalazłam? Moją filiżankę!. Właściwie wygląda na to, że to 19-wieczny  niekompletny kubek na czekoladę. Stąd wyjaśniła się tajemnica rantu (brzegu), który nie posiada szkliwa od środka. Miało to na celu blokowanie przykrywki, której niestety nie mam. Na naczyniu ze zdjęcia sprzedający podał informację, że to przedmiot pochodzący z Miśni ale nie widziałam sygnatury więc nie mogę potwierdzić tego faktu.

Znalazłam również inne naczynie z podobnym uszkiem, które pochodzi z Drezna. Jedyna różnica jest w malaturze. Także tajemnica mojego kubeczka powoli się wyjaśnia.


niedziela, 7 czerwca 2015

Kozłówka w telegraficznym skrócie

      Jak wcześniej pisałam, sezon kozłowiecki został przeze mnie otwarty. Dziś Was oprowadzę po posiadłości w telegraficznym skrócie. 
Od bramy widać majestatyczny budynek od strony najbardziej reprezentatywnej.
 Na trawniku przed pałacem paw zawsze wita zwiedzających.
Po lewej i prawej stronie budynki dla służby, w ich oknach zdjęcia członków rodu Zamojskich, ich gości oraz służących.
 W ostatnim oknie zdjęcie kardynała Wyszyńskiego, który gościł w zamku.
      W jednym z okien zdjęcie pierwszego Ordynata Konstantego Zamojskiego, który pozostawił Kozłówkę w stanie w jakim dziś ją podziwiamy. Zmarł bezpotomnie  w 1923r i przekazał posiadłość bratu stryjecznemu  Adamowi Zamojskiemu.
 Na głównych drzwiach wejściowych widnieje herb rodu Zamojskich.
Pomyślcie tylko ile osób zacnych dotykało tą gałkę przez 100 ostatnich lat.
Oblicze zamku od struny ogrodu. Ogród jest otoczony starym parkiem, gdzie miło jest posiedzieć na ławeczce w chłodzie.
Idąc na prawo widać w głębi Kaplicę z lat 1903-1910, zaprojektowaną na wzór kaplicy królewskiej w Wersalu. Obok brzozowy krzyż. Jest to grób Adama Zamojskiego II Ordynata i jego żony Marii z Potockich. 
Po ich śmierci Kozłówkę dziedziczył ich syn Aleksander, który w czasie wojny został osadzony w obozie koncentracyjnym. Skolei jego żona Jadwiga z Brzozowskich z dziećmi przed zbliżającym się frontem wyjechała do Warszawy. Po wojnie cała rodzina wyemigrowała do Kanady. 
Niedawno zakończyła się ugodą sprawa sądowa. Rodzina Zamojskich otrzymała stosunkowo nieduże odszkodowanie i prawo odpoczywania w rodzinnej rezydencji, a pieczę nad Kozłówką przejęły władze Lublina.

Otwarte drzwi do kaplicy zapraszają do środka.
Wnętrze kaplicy.
Pomnik matki rodu Zamojskich,  Zofii z domu Czartoryskiej. Obrazy z jej podobizną można znaleźć kilka razy w zamku. Pamiętam też, że w Łańcucie (siedzibie Czartoryskich) wisi jej podobizna. Należy wspomieć, iż Zofia w owych czasach uchodziła za najpiękniejszą kobietę w Europie.

     Kozłówka jest muzeum na bardzo wysokim poziomie pod wieloma względami. Pewnie narażę się co niektórym, ale nie była bym sobą gdybym nie nawiązała przy okazji do innego muzeum. Odwiedziłam ostatnio Wilanów i jestem rozczarowana. Powinien być wizytówką polskich muzeów, ale niestety trudno tak o nim powiedzieć. O ile w środku muzeum spełnia swoją rolę to na zewnątrz, porażka. W dzieciństwie, dzięki swojej cioci Marii M. odwiedzałam często Wilanów, Łazienki i Królikarnię. W mojej pamięci Wilanów wypadał wtedy dużo lepiej. Dziś pozostały tylko resztki tego ogrodu, żałosna fontanna, stare asfaltowe alejki.  Wszystko w około jakby to samo co kiedyś ale takie inne, martwe. Trudno jest usiąść w lecie w tym zaniedbanym ogrodzie bo słońce świeci niemiłosiernie i nigdzie nie można znaleźć choć troszkę cienia. Oprócz żywopłotów to nic w nim nie ma. Kwiatki pożal się Boże. Widać ewidentnie, że nikt nie ma spójnej koncepcji na otoczenie pałacu. Zastanawia mnie też, kto wpadł na pomysł, żeby wymalować elewację na tak pomarańczowy kolor. Myślę, że włodarze Wilanowa powinni pojeździć po muzeach europejskich  i zobaczyć jakie są dziś standardy. Przypominam, że to była siedziba królewska, a to zobowiązuje. Mam nadzieję, że moja krytyka będzie konstruktywna w imię dobra nas wszystkich.
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz1.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz2.html

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Ubranka dla Barbie

     Moja córka namówiła mnie na sesję zdjęciową z Barbie i tak przy okazji Dnia Dziecka powstał ten post. Najpierw zrobiłam domek dla lalek, o którym pisałam rok temu. Potem go meblowałam. Pierwsze lalki nie miały ubrań na zmianę. Stąd wpadłam na pomysł, żeby je samodzielnie uszyć. 
Szyłam z bardzo rozmaitych rzeczy takich jak np polarowego czerwonego szalika i starej koszuli mojego taty w bordo kratę. Efekt mojej pracy, jak widać na załączonym obrazku.
Ten wełniany płaszcz zrobiłam ze starego, sfilcowanego swetra. Sukienka pod nim, powstała z pierwszych skarpetek mojego dziecka . Ogon syrenie też uszyłam samodzielnie. Zawsze to tańsze niż nowa Barbie syrena.
Tu już "markowa" odzież, 100% skóra. Miałam w domu torbę cienkich skrawków skórzanych, które do niczego się już nie nadawały. Pomyślałam, że jak połączy się je to coś uszyję dla lalek. No i wyszło co wyszło, sami zobaczcie. Nie powiem, mi też sprawiło to wielką frajdę. 
Tu skórki obszyłam ręcznie i naszyłam maleńkie kieszonki.

Nawet pokusiłam się szyć skórzane torebki do kompletu.
Tym razem płaszcz po prawej uszyłam całkowicie ręcznie. Wykorzystałam kawałek materiału, który pozostał po skróceniu spodni. Obszyłam go czarną, atłasową wstążką, paroma cekinami i proszę ... Kurtka z zebry to syntetyczne futro dość cienkie więc dało się ładnie szyć. Srebrny płaszcz to pocięty strój karnawałowy.
Jak w każdym domu  u mnie też błąkają się resztki włóczek. Nie umiem fachowo robić na drutach i szydełku ale jakie takie pojęcie mam. Więc przypomniałam sobie szybko prace ręczne ze szkoły podstawowej.
Tu lale w kreacjach wyjściowych. 
Jeśli bym miała podsumować dzisiejszy temat to trochę chęci, resztki włóczek, materiałów i  szczerze możecie uradować swoje dziecko.
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/domek-dla-lalek.html