wtorek, 23 grudnia 2014

Boże Narodzenie z lat 20. XX wieku

Pragnę Wam złożyć
 najserdeczniejsze życzenia szczęśliwych i radosnych
 Świąt Bożego Narodzenia 
oraz
wszelkiej pomyślności i sukcesów  
w nadchodzącym 2015 roku
wraz z podziękowaniami
za dotychczasowe zainteresowanie moim blogiem. 
 Lawendowy Zagajnik



 Kompendium wiedzy o  dawnych tradycjach i zwyczajach  jest wydana przez Muzeum Zamoyskich w Kozłówce w roku 1998 publikacja „Kozłówka w moich wspomnieniach”. Jej autorem jest Antoni Belina-Brzozowski, brat ostatniej właścicielki Kozłówki, Jadwigi z Brzozowskich Zamoyskiej. Z okazji zbliżających się świąt sięgnijmy po ich opis sprzed blisko 100 lat.
„Te niezapomniane Boże Narodzenia celebrowane z całą tradycją. Wszyscy ubrani świątecznie oczekiwali przybycia kolędników, by następnie przejść do teatru, gdzie sala była dosłownie wypchana całą służbą domową i folwarczną. Przy stołach zastawionych jedzeniem w atmosferze nadzwyczaj rodzinnej wystawiano na podium szopkę graną częściowo przez nas, a częściowo przez dzieci i dorosłych z folwarku. Tego dnia kolację wigilijną podawano o ósmej wieczorem. Stół aż uginał się od świątecznych potraw. Świeczniki rzucały ciepłe światło na biały obrus, srebro i kryształy. Po tradycyjnym dzieleniu się opłatkiem w małym salonie goście przechodzili do jadalnego, gdzie służba domowa w świątecznych ubraniach podawała potrawy, od zupy grzybowej począwszy, poprzez różnego rodzaju ryby, sałaty, kończąc na kompotach, kutii i tych okropnych kluskach z makiem. Ciotka Marynka [Maria Zamoyska, II ordynatowa] i wuj Adam [II ordynat kozłowiecki] po krótkim pacierzu rozpoczynali tę ceremonię, która trwała prawie aż do dziesiątej wieczór. Choinka w małym salonie tonęła w glorii łańcuchów, świecidełek i świec. Wszyscy śpiewali kolędy, których głos rozchodził się po pałacu. Pod choinką, nie kończące się, zapakowane w kolorowe papiery prezenty, które podawano domownikom i gościom. Około jedenastej wieczorem od zasypanego śniegiem tarasu ogrodowego przychodziły dzieci z folwarku czy wsi. Drzwi otwierano i Ciocia Marynka w asyście gości rozdawała cukierki i ciasteczka. Osobno w stołowym obydwoje wujostwo rozdawali prezenty służbie domowej i ich rodzinom. O dwunastej w nocy wszyscy szli do kaplicy na Pasterkę. Ksiądz z Kamionki celebrował Mszę świętą, a organista wygrywał z całą mocą kolędy, wtórując śpiewom. (…) Natomiast Nowy Rok był obchodzony inaczej. Mszę świętą odprawiano o dziewiątej rano, sumę o jedenastej, przy zupełnie zapakowanej ludźmi kaplicy. Obiad składał się z zimnych potraw, jak wspaniałe wędliny z dzika czy sarny i różnych sałat. Dalej panowała świąteczna, rodzinna atmosfera. Cała służba domowa była zwolniona z zajęć, a zimny bufet stał na stole i goście, kiedy chcieli, korzystali z jedzenia.”
    Skoro wśród świątecznych smakołyków pojawiły się „okropne” kluski z makiem, to – posiłkując się przedwojennymi książkami kucharskimi – podajemy na nie przepis: pół kilograma maku sparzyć wrzątkiem, a następnie potrzymać w wodzie przez 12 godzin. Namoczony mak dwukrotnie przepuścić przez maszynkę, a następnie utrzeć z jedną szklanką miodu. Do masy dodać jedną szklankę słodkiej śmietanki, rodzynki i kilka utłuczonych migdałów. Masę makową połączyć z ugotowanymi wcześniej kluskami, zaś całość – dać na chłód. Podobno potrawa jest najsmaczniejsza, kiedy jest serwowana po „wyleżakowaniu” w piwniczce lub lodówce.

„Nowocześniejszą” formą dania mogą być makagigi. Do ich wykonania potrzebna jest jedna szklanka maku, pół szklanki drobno pokrojonych migdałów bez skórki, jedna szklanka miodu i trzy czwarte szklanki cukru. Cukier i miód należy gotować na małym ogniu, aż do lekkiego zrumienienia. Do masy dodać mak i migdały i nadal gotować – do zgęstnienia masy. Następnie ciepłą masę wyłożyć na pergamin i rozwałkować. Pokroić na małe kwadraty i odstawić do lodówki na 12 godzin.






wtorek, 16 grudnia 2014

Pozdrowienia dla Muzeum w Kozłówce

  W dzisiejszym poście trochę prywaty. Chciałam bardzo podziękować za przepiękne publikacje albumowe, które otrzymałam od z Muzeum w Kozłówce. Jest mi tym bardziej miło, że jest to muzeum o charakterze pałacowym, które upodobałam sobie najbardziej.  Mogłam bym tam przebywać nie wiem jak długo i zawsze wydaje się  mi, że to zbyt mało. Tam jeżdżę z rodziną bliższą i dalszą, tam też wożę swoich znajomych i zawsze zachwytów  nie ma końca.
  Okres jest przedświąteczny i w każdym domu pracy nie brakuje, jednak ja wzięłam sobie dziś urlop, po to by móc nacieszyć oczy pięknymi albumami. 
  Pałac w Kozłówce to takie niezwykłe miejsce, do którego jedzie się przez bardzo spokojne okolice. Po drodze mija się niewiele aut a po dotarciu na miejsce widzi się cały parking samochodów i autokarów, które nie wiadomo którędy przyjechały  oraz spacerujących dokoła muzeum ludzi. Zwłaszcza w letnich miesiącach. Samo muzeum robi  dość niezwykłe wrażenie w tak niepozornej okolicy, zwłaszcza na tych, którzy są po raz pierwszy.
Jestem miłośnikiem takich miejsc ale nie spotkałam drugiego na takim poziomie jak Kozłówka. Pamiętam jak  parę lat temu miałam marzenie zobaczyć jeden z bardziej znanych pałaców  w woj.wielkopolskim i pamiętam jak dziś, jak rozczarowana wychodząc z niego rzekłam "umywa się przy Kozłówce ". W tym roku byłam z kolei w jednym ze znanych muzeów w woj. podkarpackim i wychodząc rzekłam " umywa się przy Kozłówce".
Po pierwsze muzeum jest bogate w zbiory różnego charakteru. Co usiłowałam pokazać w swoich wcześniejszych postach. Chcemy zobaczyć zbiory malarstwa -są, chcemy zobaczyć ciekawą ceramikę od fajansu do porcelany-są,  chcemy zobaczyć  ciekawe piece-są , ciekawe oświetlenie-jest, oryginalne szkło użytkowe- jest, platery i srebra też są, nawet trofea myśliwskie też się znajdą. Właściwie mogłabym  jeszcze wymieniać ale to trzeba zobaczyć osobiście. Pałac wygląda tak jak by po dziś dzień zamieszkiwał w nim właściciel o czym świadczą np. nakryte zastawami stoły.
Po drugie  i tu zwracam się do wszystkich zacnych osób, które administrują muzeami, drodzy Państwo mamy XXI wiek wszystkie dziedziny życia się rozwinęły i powinno to dotyczyć też takich obiektów jak muzea. Wzorowym przykładem jest Kozłówka. Tam nikt nie broni turystom robić zdjęć, ba nawet można wejść sobie na stronę muzeum i spacerować wirtualnie. Muzeum może również się pochwalić sporym dorobkiem publikacji na swój temat. Bez obawy ludzie, którzy chcą naprawdę odwiedzić muzea nie zaspokoją się fotkami czy internetem, oni chcą przyjść i osobiście przyjrzeć się obiektom, którymi są zainteresowani. Nie wyobrażam sobie lepszej promocji jak możliwość wirtualnego zajrzenia do muzeum, choćby zobaczyć jedynie namiastkę eksponatów. Oprócz tego muzeum powinno robić dobre wrażanie jakością eksponatów i czystością wnętrz. Niestety zdarzało się mi wyjść z mieszanymi uczuciami z pałacowych przestworzy niektórych muzeów, co trochę mnie dziwi w dobie takich możliwości konserwatorskich. Uszkodzone porcelany można odtworzyć, sama w domu mam takie, które musiały być reperowane.
     Reasumując, ja postrzegam Kozłówkę jako perłę Lubelszczyzny jej niebagatelna historia i dopieszczony wygląd wewnątrz i na zewnątrz oraz podejście do zwiedzających jest na miarę wieku w którym żyjemy.
    I z tego miejsca chciałam pozdrowić wszystkich pracowników Kozłówki i osoby, które pracują na jej sukces,  przy okazji życzę im wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Serdecznie Państwa pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za pamięć.     


 http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz1.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/paac-zamojskich-w-kozowce-cz2.html
dla chętnych parę publikacji
http://www.lubartowiak.com.pl/tag/muzeum-zamoyskich-w-kozlowce/

niedziela, 14 grudnia 2014

Porcelana Bogucice dla sąsiada

   Dziś temat związany z dwoma niedźwiadkami w tle. Sprawa zaczęła się niepozornie. O 21 godzinie wróciliśmy do mieszkania i mały szok, nie możemy wejść do domu. Drzwi antywłamaniowe (znanej firmy), balkon obudowany włóknem węglowym i zamek, który ani w jedną, ani w drugą nie drgnie. Wiec po szamotaniu się z zamkiem zapukałam do sąsiada poszukując ślusarza w okolicy.  Nie będę zanudzać Was dalej  tą opowieścią. W czasie kiedy mąż czekał na fachowca zostałam zaproszona na herbatę do sąsiadów.
   No i nikogo nie zaskoczę w jakim kierunku poszła rozmowa.....
Sąsiedzi mają za szybką jak większość ludzi w tym kraju rodzinną porcelanę. Sąsiad włożył mi w ręce jednego z dwóch nie małych figur niedźwiedzia. Odruch mam taki, że zanim się przyjrzę porcelanie od góry, to muszę obejrzeć ją od dołu. W pierwszej chwili myślałam, że to Bolesławiec. Po przyjściu do domu wyciągnęłam publikację o Bolesławcu i zwątpiłam, nic nie wskazywało na to, że niedźwiedzie z Bolesławcem mają coś wspólnego. Więc po ustaleniu z czym mam do czynienia  postanowiłam swoim sąsiadom dedykować ten wpis, omawiając temat szerzej.
Ta sygnatura to Bogucice z okresu 1952-1993.
Figurka przedstawia siedzącego niedźwiedzia  proj. K.Bimlera.
   Omawiana przez mnie fabryka porcelany powstała w 1920 roku w Szopienicach na Górnym Śląsku. Nosiła nazwę Oberschlessische Porzellanfabrik Gebhardt & Barabasch. W tym samym roku została wykupiona przez Richarda Czudaya i jego braci. Fabryka ta produkowała porcelanę elektrotechniczną (izolatory do sieci elektrycznej)  i od 1921 roku nosiła nazwę Elektroporcelana S.A. Akcje fabryki wykupili w 1923 roku  spadkobiercy imperium Georga von Gische  a Richard Czuday został jej dyrektorem (do 1927, po konflikcie z zarządem spółki założył małą fabrykę porcelany w Bykowie).Na początku 1925 roku, produkcję przeniesiono do poważnie przebudowanych budynków po byłej fabryce pasz w Bogucicach. Zakład przyjął też nową nazwę: Fabryka Porcelany Giesche, a od 1929 roku  GIESCHE Fabryka Porcelany S.A.. Z różnymi perturbacjami firma doczekała wybuchu II wojny światowej, która zatrzymała jej rozwój. W latach 1939 do 1945 podlegała Niemieckiemu Związkowi Fabryk Porcelany w Berlinie a po zakończeniu wojny w 1945r została przejęta przez władze polskie. Od 1955 roku przyjęła nazwę Bogucice Fabryka Porcelany. Lata 1960-1976 to dobry  okres dla  zakładu, nastąpiło doinwestowanie produkcji, które przełożyło się na wysoką jakość wyrobów. Jednak  kolejne lata nie były już tak dobre. W 1994 roku fabryka została zamknięta a potem wykupiona przez spółkę Porcelana Śląska Sp. z o.o. i po wymianie pieców do wypalania oraz remoncie zakładu, wznowiła produkcję w 1995 roku.
   Obecnie Porcelana Śląska Sp. z o.o. już nie istnieje, ponieważ z powodu trudności finansowych ogłoszono jej upadłość. Jednakże w sklepach wciąż jeszcze można zakupić porcelanę sygnowaną znakiem fabryki z tym, że obecnie produkowana jest w różnych fabrykach porcelany w Polsce i za granicą a w Bogucicach już tylko zdobiona i sprzedawana jako Porcelana Bogucice.
    W 2012 roku kompleks historycznej fabryki porcelany został kupiony przez nową spółkę Porcelana Śląska. Swoje miejsce w tych murach znalazła również Fundacja Giesche, która organizuje w tym miejscu Park Przemysłowo-Technologiczny PORCELANA ŚLĄSKA PARK.
    Gische była jedną z najkrócej działających przed wojną liczących się fabryk porcelany. Jej wyroby były i są porównywane do wyrobów Fabryki Porcelany w Ćmielowie. Więcej postaram się Wam opowiedzieć przy okazji omawiania porcelany z okresu do 1945. Muszę tylko odszukać gdzie zadołowałam filiżankę Giesche z tego okresu.


piątek, 12 grudnia 2014

Choinka schabby chic.

 
 Wypakowałam dziś walizki z ozdobami świątecznymi a właściwie z ich częścią. W tym roku ubieramy choinkę na różowo, pistacjowo, srebrno i biało. Od jakiegoś czasu zbieram stare bombki ale szczerze powiedziawszy to rzadkość z uwagi na ich kruchą konstrukcję. Najbardziej urzekające są szklane ptaszki tych już się praktycznie nie spotka na starociach więc dokupiłam sobie parę nowych z puchatymi ogonami.
 
retro choinka

choinka na różowo



choinka na różowo

choinka na różowo

ozdoby choinkowe rękodzieło

choinka schabby chic

choinka na różowo

choinka na pistacjowo

 Na braderie spotkałam takie oto pomysłowe buteleczki. Można komuś fajny prezent pod choinkę zrobić.  
schabby chic

Pozdrawiam wszystkich czytelników. Następnym razem  będzie o porcelanie.

piątek, 5 grudnia 2014

Jak zrobić Mikołaja na Mikołajki?

    Ciężko idzie mi w tym roku z choinkowymi ozdobami. Szyszki, które pałętały się w pudle z bombkami, okazały się jedyną moją inspiracją.  Trzy lata temu zamówiłam sobie w sklepie internetowym kulki drewniane 2cm i 2,5cm. Te drugie do makaronowych aniołków są zbyt duże ale do średnich szyszek okazały się w sam raz. Taki Mikołaj jak na zdjęciach  składa się z niewielu elementów, wystarczy mieć szyszki, troszkę grubszego filcu, wyciory (biały, czerwony lub brązowy), plastikowe oczka. Do klejenia używam pistoletu, flamastrem maluję buźkę i różem do twarzy robię wypieki ludkowi.  Ot cała filozofia.
jak zrobiś mikołaja ozdoby choinkowe ręcznie robione

   Za to kulki 2cm  zużywam systematycznie na aniołki z makaronu, które cieszą się nie słabnącą popularnością. W tym roku aniołki były białe w poprzednich latach robiłam złote.  Z czego składa się taki aniołek, to każdy widzi dodam jedynie, że spódniczki można robić z różnych rzeczy. Ja osobiście kupuję materiałowe płatki (najlepiej w sklepach gdzie jest tzw. mydło i powidło), które przyklejam klejem w pistolecie. Klejem również na kulkach robię stróżki, które imitują włosy. Przed przyklejeniem spódniczek i nóg ze sznurka z perełkami maluję aniołki farbą w sprayu.
ozdoby choinkowe ręcznie robioneozdoby choinkowe ręcznie robione

W tym roku znalazłam ciekawy sznurek, z którego można robić fajne bombki. Obowiązkowo przyozdobić należy je świątecznymi akcentami jak np. wstążka w krateczkę.
bombki rękodziełoozdoby świąteczne z makaronu
 Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam, że w listopadzie rozkładam choinkę. Wynika to z faktu, że jak tego nie zrobię to mam bałagan w całym mieszkaniu. W tym roku najpierw zrobiłam ozdoby a potem była choinka, więc małe Mikołaje zawisły na aloesie a aniołki na kluczach od mebli.
ozdoby świąteczne rękodzieło

 
bombki rękodzieło
Teraz propozycja dla Celi i wszystkich co bawią w patchwork.
Robota na 10min a oko cieszy.


 
Mam nadzieję, że post ten będzie dla niektórych inspiracją.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

C.T. Altwasser bis.

  Jeśli czytacie mojego bloga to wiecie kim był Carl Tielsch. Okazuje się, że w mojej kolekcji filiżanek śląskich mam go najwięcej.  Bardzo lubię wzornictwo klasyczne, które jest zawsze na czasie. Tak też jest w przypadku pierwszej filiżanki, gdzie biała porcelana ozdobiona jedynie złoceniami dopasowuje się do wszystkiego.

tielsch porcelain
Jak na Stary Zdrój to malatura i kształt bardzo rzadkie. Sygnatura stosowana od 1875r do 1909r.
porzellain altwasser
Ostatni mój nabytek o bardzo charakterystycznym śląskim wzorze, który ujął mnie subtelnym wyglądem. Jest to jedna z moich ulubionych linii wzorów, które cechują się pastelowymi wręcz landrynkowymi kolorami zwykle z kwiatowym delikatnym motywem oraz opaski w jasnych odcieniach np. błękitu, pistacji, turkusu.  Dekorację uzupełniają cienkie złocone paski. 
ct porzellain
Sygnatura pochodzi podobnie jak poprzednia z końca XIXw. Na filiżance jest ona bardzo rozmyta.

Stara fotografia Altwasser na której widać Fabrykę Porcelany C.Tielscha (dwa wysokie kominy i część budynków po lewej).
Dzięki starym fotografiom możecie zobaczyć fabrykę C.Tielscha oraz jego posiadłości.
http://walbrzych.fotopolska.eu/Walbrzych/b19444,Fabryka_Porcelany_Walbrzych_SA.html
http://www.palac.walbrzych.pl/historia.html


Do poczytania zamieszczam linki wcześniejszych postów :
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/06/porcelana-slaska-cz-2.html
http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/2014/10/porcelana-ct-altwasser-stary-zdroj.html